Ty jesteś jak ogień piekielny,
Co pali od środka me ciało,
I choćbym Cię zjadła całego,
Ciągle mi będzie za mało.
Twoje spojrzenie zamraża,
Mózg i zdrowy rozsądek,
Ta bajka od lat się powtarza,
Zrobiłeś chaos, gdzie był już porządek.
Jedyne co dziś mogę zrobić,
To poddać się płomieniom,
Strach i wstyd w sobie zabić,
Zmieszać się z mokrą ziemią.
A na kacu, o poranku,
Chwiejnie wrócić do domu,
Zapalić nadzieję w kaganku,
Otrzepać duszę z popiołów.
I modlić się żarliwie,
Bo jesteś jak ogień piekielny,
Pochłaniasz mnie tak chciwie,
A ja znajduję to pięknym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz