wtorek, 28 lutego 2017

Krzyk

Wykrzykuje ze mnie radość
Na sam Twój widok

Potrzebie tej uczyńmy zadość
Póki nie ogarnie nas mrok

Na słońcu świata
Na samym środku wszystkiego
Naucz mnie latać
I nie wstydźmy się tego

Bo wylewa się ze mnie skowyt
Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwa
Chowanie się to dziwny nawyk
Nie chcę się już ukrywać

Pragnę wyśpiewać światu
Jak bardzo Cię pożądam
Boli linia schematu
Za myślami nie nadążam

Więc nie karz mnie racjonalnizmem
Świat ciężki jest już od win
Zadławmy się miłosnym autyzmem
Daj mi usta i płyń

Wykrzykujesz ze mnie radością
Sam Twój widok to sprawia
Chcę móc kojarzyć Cię z wolnością
Później będziemy naprawiać

wtorek, 21 lutego 2017

Słowo kluczowe

Słowo kluczowe
Słowo, co zwykłą rozmowę
Zamienia w zmysłowy szept
I marzenia najśmielsze - w to co jest

Słowo kluczowe
Które uwalnia od ciężaru głowę
Które ogarnia i jutro i wczoraj
Daje znak, że na szczęście przyszła pora

Słowo kluczowe
Nawet, gdy nie trwałe,
Nawet, gdy w sercu nie zostanie na stałe,
Sprawia, że duże jest to, co było małe

Słowo kluczowe
Słowo klucz, słowo kulawe
Za każdym razem, gdy pijesz ze mną kawę
Za każdym razem w oczach mam obawę...

Schowajmy klucze w kieszeń,
Zwyczajnie zostańmy razem ...

środa, 15 lutego 2017

Alicjo?

Dokąd biegniesz Alicjo?
W ciemności, na boso,
Zaczerwienione masz lico,
Wyglądasz jak ladaco.

Ciemne nieprzytomne oczy,
Przed czym uciekasz?
Nie nosisz już warkoczy,
Zębami szczękasz.

Dokąd biegniesz Alicjo?
Z włosem rozwianym,
Z siniakami na łokciach,
Z rozciętym kolanem.

Twoja suknia podarta,
Nie zasłania niczego,
Ale do czarta,
Nie masz wstydzić się czego!

Dokąd biegniesz Alicjo?
Przecież nie uciekniesz,
No chyba, że znajdziesz lustro …
Ale czy warto szukać go jeszcze?

Alicjo?

Nie pamiętać chcę

Ich dłoni pamiętać nie chcę,
Były zbyt duże, niezgrabne
Brały sobie więcej, niż mógłbyś pomyśleć,
Naprawdę

Ich twarzy pamiętać nie chcę,
Zbyt długo zapominałam,
Było ich dużo też więcej,
Niż bym spamiętac umiała.

Wolę sobie myśleć,
że to był tylko sen,
Zamknąć uczucia wszystkie,
Unikać fazy rem.

Wolę sobie wmawiać,
Że nic się nie zdarzyło,
I każdą szansę odkładać,
Szansę na wielką miłość.

Ich oczu nie chcę pamiętać,
Bo były zimne, okrutne,
Za to, że nie uciekłam,
Ciągle odprawiam pokutę.

I koszmar ten wciąż powraca,
Gdy zasnę w Twoich ramionach,
Na drugi bok mnie odwraca,

Ciągle jestem chora.

sobota, 11 lutego 2017

Smoła

Biegnę
W ciemności dookoła
Gdzie ręką sięgnę
Tam czarna  smoła
Oddycham
Choć każdy wdech jak sztylety
Zabłądziłam
Nie znam drogi  niestety
Przyjemność
Miała być i słońce
Jest ciemno
Zwalnia  ciało klejące
Ile jeszcze
zdołam poruszać się dalej
Zimne dreszcze
Skórę moją palą
Gdy upadnę
Nie będzie nic dookoła
Umrę
Zostanie czarna smoła

piątek, 10 lutego 2017

Jesteś jak ogień

Ty jesteś jak ogień piekielny,
Co pali od środka me ciało,
I choćbym Cię zjadła całego,
Ciągle mi będzie za mało.

Twoje spojrzenie zamraża,
Mózg i zdrowy rozsądek,
Ta bajka od lat się powtarza,
Zrobiłeś chaos, gdzie był już porządek.

Jedyne co dziś mogę zrobić,
To poddać się  płomieniom,
Strach i wstyd w sobie zabić,
Zmieszać się z mokrą ziemią.

A na kacu,  o poranku,
Chwiejnie wrócić do domu,
Zapalić nadzieję w kaganku,
Otrzepać duszę z popiołów.

I modlić się żarliwie,
Bo jesteś jak ogień piekielny,
Pochłaniasz mnie tak chciwie,
A ja znajduję to pięknym.

środa, 1 lutego 2017

Spacerek

Namalowalam krwią na parapecie,
Nasz wspólny spacer po parku,
Tak bardzo się starałam o perfekcję,
Aż zabrakło mi krwi w nadgarstku.

Ty zerknąłeś na obraz tylko,
Pokiwałeś niedbale głową,
Rzekłeś,  że spacer ten był pomyłką,
I odszedłeś inną drogą.

Zostawiłeś mnie białą jak papier,
Z podciętymi żyłami przy oknie,
Słysząc jak szczęście na dywan kapie,
Nie uśmiechnąłeś się nawet do mnie.

Odprowadziłam Cię wzrokiem nieprzytomnym,
Postałam tak jeszcze przez chwilę,
I zajęłam się sercem bezdomnym,
Choć zupełnie nie miałam już siły.

Inne spacery powoli
Zaczęłam malować z nadzieją,
Węglem, ołówkiem, farbami,
Pastelami, które ciągle się śmieją...

Żaden jednak obrazek najśmielszy 
Nie odda tej krwi straconej
I nie potrafi być trwalszy
Od plamy smutku na parapecie zasklepionej.

Żadne dzieło odważne
Nie przyspiesza serca bicia
Tak jak kolory żadne
Nie przywracają funkcji życia.

Zamknięta wciąż w czterech ścianach,
Za oknem odcięta od  świata,
Próbuję zamazać strach,
Marząc, by móc znowu latać.

Stories by Klaudia KiKi on Medium

Życzenia - zbiór